MAZURY FAN Tour

27.04 – 06.05

Przedstawiciele naszego stowarzyszenia wybrali się na majowy rejs w celu promowania sportu i naszej organizacji. Wspólnie z AZS Politechnika Wrocławska braliśmy czynny udział w przygotowaniach. Na 14 łódkach nazbieraliśmy 75 osób. Była to zapowiedź dobrej zabawy i niezwykłej przygody.

Całą podróż zaczęliśmy od spotkania w pociągu, który miał nas dowieść do Giżycka. Podróż, choć wydawałoby się mecząca, była okazją do poznania reszty uczestników. Nasza łódka liczyła 10 osób, zarówno amatorów żeglarstwa jak i profesjonalistów. Po dotarciu do Giżycka, odnaleźliśmy wynajętą przez nas łódkę i rozpakowaliśmy nasze bagaże. Pomimo zmęczenia długą podróżą, razem z innymi załogami postanowiliśmy wspólnie wyruszyć w pierwszy rejs do Sztynortu. Dla wielu z nas była to pierwsza okazja do kontaktu z tego rodzaju sportem, dlatego też nasz kapitan musiał spędzić trochę czasu, żeby nam wszystko wytłumaczyć. Pierwszy dzień rejsu, choć bez większych atrakcji, okazał się dla wielu z nas możliwością do pierwszego kontaktu z żeglowaniem. Po dotarciu do celu, zaczęliśmy przygotowywać nasz pierwszy wspólny posiłek. Wieczór był również okazją do zwiedzenia portu.

Z samego rana obraliśmy kolejny kurs. Były to Ogonki i Poligon. Wieś Ogonki leży przy drodze z Pozezdrza do Węgorzewa, na północno wschodnim brzegu jeziora Święcajty. Podczas rejsu mogliśmy przeżyć przechyły i mocniejsze wiatry. Po dotarciu na Poligon rozpaliliśmy ognisko i do późna cieszyliśmy się kontaktem z przyrodą.

Trzeciego dnia popłynęliśmy do dobrze nam znanego portu Wilkasy. Ta mała miejscowość jest dla nas szczególnym miejscem, gdyż bardzo często ją odwiedzamy. Wieczorem wspólnie z resztą łódek zasiedliśmy do ogniska i bawiliśmy się do samego rana przy mazurskich szantach.

Czwartego dnia ruszyliśmy w stronę miejscowości Rajcocha. Miejsce to położone jest na południowo-wschodnim brzegu jeziora Dobskiego. Piaszczyste dno sięga ok. 200 m od brzegu. Niestety nie dojdą tu jachty o zanurzeniu powyżej 30 cm. W upalny dzień jest to wspaniałe miejsce do kąpieli, nawet dla małych dzieci. Jezioro objęte jest strefą ciszy ze względu na znajdujące się tutaj legowiska objętych ochroną Kormoranów. Nie słychać tu warkotu silników motorówek i skuterów wodnych. Warto więc zatrzymać się tutaj na jednodniowy postój. Na samym początku z powodu silnego wiatru część łódek miała spore kłopoty z dobiciem do brzegu, gdyż nie można było używać silników. Wspólnymi siłami jednak udało nam się bezpiecznie dotrzeć do brzegu. Podobnie jak w poprzednim porcie, wieczornym zabawom przy ognisku towarzyszyły nam gitary i mazurskie szanty.

Piątego dnia powróciliśmy do miejscowości Wilkasy. Z powodu naszego sentymentu do tego miejsca nie mogliśmy się oprzeć pokusie spędzenia jeszcze jednej nocy tutaj. Tym razem odwiedziliśmy jednak znaną nam bardzo dobrze Tawernę – Wabędź. Tego dnia wspominaliśmy nasze wcześniejsze wyprawy w to miejsce.

Szóstego dnia wybraliśmy się w trudną i długą podróż do Węgorzewa. Jest to malownicze miasteczko położone w województwie warmińsko-mazurskim, przy granicy z Obwodem Kaliningradzkim (Rosja). Położone jest nad rzeką Węgorapą, która swój początek bierze z jeziora Mamry drugiego co do wielkości jeziora w Polsce. Dzięki malowniczo położonym jeziorom, wybitnym walorom przyrodniczym gmina Węgorzewo jest oazą wytchnienia i relaksu w coraz bardziej zatłoczonym i hałaśliwym świecie. Tutaj można doskonale wypocząć i zregenerować siły. W Węgorzewie można znaleźć wszystko, czego się potrzebuje. Gmina Węgorzewo to raj dla kajakarzy, żeglarzy, wędkarzy i amatorów autentycznego kontaktu z naturą. Obfitość jezior, baza usługowa i infrastruktura rekreacyjna stwarzają doskonałe warunki do uprawiania turystyki wodnej. Niestety warunki pogodowe podczas rejsu okazały się bardzo ciężkie. Naszej podróży towarzyszyły bardzo silne wiatry i zimne powietrze. Po godzinie 22 zmarznięci i przemoknięci dotarliśmy do portu. Po ogrzaniu się postanowiliśmy wspólnie pobawić się na karaoke i pośpiewać w pobliskiej Tawernie – Keja.

Siódmego dnia spokojnie dotarliśmy do portu „Zimny Kąt”, gdzie spędziliśmy nasz ostatni wspólny wieczór. Następnego dnia wcześnie rano wyruszyliśmy do Giżycka. Po przybiciu do portu zaczęliśmy sprzątanie naszej łódki, żebyśmy mogli oddać ją właścicielowi. Parę godzin później byliśmy już w pociągu w drodze powrotnej do Wrocławia.

Nasza przygoda z mazurskimi jeziorami trwała bardzo krótko, ale na pewno nie będzie przez nas zapomniana. Polecamy wszystkim przeżycie równie ekscytujących 8 dni.